czwartek, 16 stycznia 2014

Praga -zagubieni w czasie ( i/lub tłumie turystów).

    Praga - miasto niemalże bajkowe. Znane ze swojej wspaniałej architektury co roku przyciąga miliony turystów, którzy przewijają się drobnymi uliczkami Starego Miasta, powodując wzajemne zawroty głowy. Można by rzec, że przechadzanie się wąskimi ścieżkami, jeszcze z czasów średniowiecza daje możliwość pobudzenia wyobraźni, przeniesienia się kilkaset lat wcześniej. Dotykając murów, obserwując szczupłe, jakby dostojne gotyckie wieże, niemalże dostrzegając pilnujących porządku strażników, słysząc uliczną muzykę popadamy w zapomnienie. Okazuje się jednak, że po chwili nas spokój zostaje zmącony, w kadr wchodzi nam kolejny niemiecki turysta z aparatem w ręku, jakieś dziecko przebiega nam pod nogami, a za nim matka w szpilkach prawie wykręcając sobie kostki, za nimi cała grupa szkolna pogrążona w rozmowie o zbliżającym się wieczorze. Nasza świadomość brutalnie powraca do rzeczywistości kiedy kolejny raz ktoś szturcha nas łokciem. 

    Po takim chaotycznym spacerze przez główny rynek mamy ochotę napić się kawy, gdzieś niedaleko centrum. Szukamy ciekawego miejsca, które przyciągnie nas swym szyldem i nazwą tak jakby było tam od zawsze tylko dla nas. Pośród piętnastu McDonald'ów, KFC i innych fastfoodów znajdujemy wreszcie upragniony bar, w którym możemy przekąsić smażony serek i skosztować upragnionego nektaru bogów. 

    Następnie obieramy sobie za cel Hradczany, mijamy "tańczący dom", most Karola, podziwiamy widoki, aż w końcu stajemy z rozdziawionymi buziami na widok katedry św. Wita. Gotyk we wspaniałym wydaniu (oczywiście w późniejszych latach zabudowany barokowymi elementami poprzez ludzi tamtego okresu z nieco krzywym poczuciem estetyki). Wcześniej pokonujemy ogromny plac, który równie dobrze może symbolizować amor vacui jak i walkę z tym co zobaczymy potem. 



    Można śmiało rzec, że Praga to miasto, które przyszli architekci muszą odwiedzić. Znajdą tu przykłady wspaniałego wydania zarówno gotyku, renesansu, baroku jak i modernizmu, secesji i art deco. Będąc już przy secesji nie możemy nie wspomnieć Alfonsa Muchy. Jakoś tak się złożyło w moim przypadku, że po powrocie z Pragi wszyscy ludzie zaczęli kochać Muchę. Był wszędzie, otaczał i pochłaniał z każdej strony wabiąc swą delikatnością i kunsztem. Uległam mu również. Większość ludzi niestety nie wie, że tworzył on prócz plakatów ogromne obrazy (czasem nawet 48 metrów kwadratowych), a były to niezaprzeczalnie dobre dzieła. Osobiście jednak nie rozumiem tego, że kiedy jestem w Pradze i przepycham się przez tłum spoconych ludzi, widząc wolną przestrzeń jedynie poprzez spojrzenie na niebo, wszędzie dookoła dostrzegam miliony pierdół z reprodukcjami tworów Muchy, a obok niego jak dobry kumpel zawsze znajdzie się Klimt. Przecież to nie jest jego miasto, a jest go niestety o wiele za dużo. 






    Najprzyjemniej jest pospacerować przez Pragę nocą. W tedy kiedy robi się na ulicach spokojnie, a perspektywa powietrzna zaczyna płatać figle. W panoramie dominują wieże, niczym nocni strażnicy pilnujący sekretów tego starego miasta. Czuć przyjemną, ciepłą atmosferę, niczym wyciągniętą prosto z dawno napisanej powieści. Poczucie czasu przestaje być tak silne, nie ma sensu się spieszyć. Nad wodą unosi się mgła, gdzieś w oddali przepływają barki, a zmęczone mewy krążą nad brzegiem, wydając ostatnie odgłosy przez snem.




    Kiedy już jesteśmy w Czechach, niedaleko stolicy, warto przejechać się do Kutnej Hory. Myślę, że każdy lubiący gotyk mógłby poczuć zaskoczenie, widząc tam Kościół św. Barbary. W pobliżu znajduje się również kaplica czaszek, która wykrzykuje w milczeniu "Memento Mori!".

 



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz